
- Przychodziliśmy tu razem kiedy byliśmy mali- znałam dobrze ten głos i nie musiałam się odwracać by wiedzieć że to Timi
- W czasie przeszłym- powiedziałam oschłym głosem
- Dlaczego taka jesteś, jasne Molly wyraża tak siebie, ty zawsze byłaś inna...
- Tak ta idealne, nie zastąpiona, wyjątkowa !- krzyknęłam odwracając się w jego stronę- I co z tego?- założyłam buty i miałam już odejść kiedy złapał mnie za rękę
- Taką kochałem, takiej nienawidzę- powiedział i od szedł, stałam jak zaczarowana, za bolało to bardziej niż cokolwiek
- Dlaczego!- krzyknęłam za nim, stanął i odwrócił się w moją stronę. Podeszłam do niego, zatrzymałam się kilka kroków dalej- Dlaczego mnie wtedy zostawiłeś?- patrzyłam w jego oczach i szukałam odpowiedzi
- Bo wiedziałem że nigdy mnie nie zechcesz, kochałem cię, ale ty tego nie zauważałaś. Dla ciebie zawsze byłem przyjacielem- wzruszył ramionami- Wydawało mi się że Molly jestem bardziej potrzebny niż tobie. Ty poszłaś inną drogą.
- Przepraszam, przepraszam że jestem taką idiotką, że moja własna siostra mnie nienawidzi. Boże...-przyłożyłam rękę do czoła, podtrzymując łzy-...ja nawet nie mam prawdziwych przyjaciół...oni przychodzą ze swoimi problemami, ale nie słuchają moich.- zaczęłam się cofać co raz dalej i dalej. Nie ruszył się nawet na milimetr, z tchórzyłam, ale nowość. Wróciłam na molo i usiadłam po turecku, nie dusiłam uczuć w sobie, po prostu wypłynęły, poczułam jego dłoń na ramieniu, po raz pierwszy od wielu miesięcy dotknął mnie. Nie ruszyłam się nie wypowiedziałam słowa, usiadł obok mnie, minął długi czas zanim powiedział cokolwiek
- Boże ja cię kocham, zawsze tak było i nie mogę już tego ukrywać...Marica zakochałem się w tobie kiedy po raz pierwszy odezwałaś się do mnie.- zaśmiał się- Przez całe życie wmawiałem sobie że to złudzenie.- położyłam głowę na jego ramieniu, nie mogłam nic powiedzieć, słuchałam jak opowiada wszystko co się między nami zdarzyło, wszystkie chwilę spędzone razem. Uśmiechnęłam się na wspomnienie o nich, byłam po prostu...szczęśliwa. Wreszcie zapadł zmrok, siedzieliśmy na przeciw siebie, oparci o barierkę, zerknął na zegarek i wstał leniwie. Podał mi rękę
- Powinniśmy iść, jutro twój wielki dzień- kiwnęłam głową, spojrzałam w jego wielkie oczy i zrobiłam coś czego za pewne nie powinnam, pocałowałam go. Bardziej mnie zdziwiło że odsunął mnie od siebie, nie odwzajemniając pocałunku- Nie rób czegoś z przymusu jasne?- spojrzałam na niego dziwnie
- Tak jest Timi-gladiatorze- zaśmiałam się, wywrócił oczami- Pamiętam jakby było to wczoraj, jak wpadłeś pól nagi do klasy w podstawówce i udawałeś gladiatora
- To było upokarzające. Zapomnijmy o tym.
- Nigdy!- zaśmiał się- Ja ciebie też- powiedziałam szeptem- kocham.- po raz pierwszy użyłam tego słowa i było to prawdą, przytuliłam się do niego, czułam jak oddycha równomiernie. Byłam szczęśliwa, i wiedziałam że Molly to wykorzysta.