wtorek, 29 października 2013

Rozdział 10: Marica

Mogłam się spodziewać że chłopaki się ode mnie odwrócą po tej akcji z gwałtem, ale że Zoe i Adrian? Przyjaciółki od serca, ruszyłam w stronę parku. Chodziłam w kółko po murku, czując jak wiatr owiewa moje nagie nogi i ramiona, moja spódnica, powiewała na boki. Botki zakrywały kostki, przez co nie było widać siniaków po ciężkim treningu, właściwie dziś był moim jedynym dniem wolnym od dłuższego czasu. Mogłam odetchnąć z ulgą, choć i tak denerwowałam się jutrzejszym pokazem, on miał zapewnić mi dalszą karierę, albo porażkę. Myśli błąkały się po mojej głowie nie dając mi spokoju, Noach i to że wszystko się wyjaśniło, dostałam grzywnę za składanie fałszywych zeznać, bo moi rodzice bez mojej zgody poszli na policje. Może dlatego nikt się do mnie nie odzywał, bo wszystko wyszło na jaw, już nie jestem tą ''fajną''? Nie ma to jak wspierający przyjaciele. Zeskoczyłam i ruszyłam w stronę plaży, o tej porze nikt tam nie przesiadywał, przez co zdawała się bardziej wyjątkowa. Biegłam po brzegu, buty trzymałam w ręku, a zimna woda dotykała moich nagich stóp. Weszłam na molo zostawiając ślady mokrymi stopami, spoglądałam na piękne słońce, które już tak nie ogrzewało.
- Przychodziliśmy tu razem kiedy byliśmy mali- znałam dobrze ten głos i nie musiałam się odwracać by wiedzieć że to Timi
- W czasie przeszłym- powiedziałam oschłym głosem
- Dlaczego taka jesteś, jasne Molly wyraża tak siebie, ty zawsze byłaś inna...
- Tak ta idealne, nie zastąpiona, wyjątkowa !- krzyknęłam odwracając się w jego stronę- I co z tego?- założyłam buty i miałam już odejść kiedy złapał mnie za rękę
- Taką kochałem, takiej nienawidzę- powiedział i od szedł, stałam jak zaczarowana, za bolało to bardziej niż cokolwiek
- Dlaczego!- krzyknęłam za nim, stanął i odwrócił się w moją stronę. Podeszłam do niego, zatrzymałam się kilka kroków dalej- Dlaczego mnie wtedy zostawiłeś?- patrzyłam w jego oczach i szukałam odpowiedzi
- Bo wiedziałem że nigdy mnie nie zechcesz, kochałem cię, ale ty tego nie zauważałaś. Dla ciebie zawsze byłem przyjacielem- wzruszył ramionami- Wydawało mi się że Molly jestem bardziej potrzebny niż tobie. Ty poszłaś inną drogą.
- Przepraszam, przepraszam że jestem taką idiotką, że moja własna siostra mnie nienawidzi. Boże...-przyłożyłam rękę do czoła, podtrzymując łzy-...ja nawet nie mam prawdziwych przyjaciół...oni przychodzą ze swoimi problemami, ale nie słuchają moich.- zaczęłam się cofać co raz dalej i dalej. Nie ruszył się nawet na milimetr, z tchórzyłam, ale nowość. Wróciłam na molo i usiadłam po turecku, nie dusiłam uczuć w sobie, po prostu wypłynęły, poczułam jego dłoń na ramieniu, po raz pierwszy od wielu miesięcy dotknął mnie. Nie ruszyłam się nie wypowiedziałam słowa, usiadł obok mnie, minął długi czas zanim powiedział cokolwiek
- Boże ja cię kocham, zawsze tak było i nie mogę już tego ukrywać...Marica zakochałem się w tobie kiedy po raz pierwszy odezwałaś się do mnie.- zaśmiał się- Przez całe życie wmawiałem sobie że to złudzenie.- położyłam głowę na jego ramieniu, nie mogłam nic powiedzieć, słuchałam jak opowiada wszystko co się między nami zdarzyło, wszystkie chwilę spędzone razem. Uśmiechnęłam się na wspomnienie o nich, byłam po prostu...szczęśliwa. Wreszcie zapadł zmrok, siedzieliśmy na przeciw siebie, oparci o barierkę, zerknął na zegarek i wstał leniwie. Podał mi rękę
- Powinniśmy iść, jutro twój wielki dzień- kiwnęłam głową, spojrzałam w jego wielkie oczy i zrobiłam coś czego za pewne nie powinnam, pocałowałam go. Bardziej mnie zdziwiło że odsunął mnie od siebie, nie odwzajemniając pocałunku- Nie rób czegoś z przymusu jasne?- spojrzałam na niego dziwnie
- Tak jest Timi-gladiatorze- zaśmiałam się, wywrócił oczami- Pamiętam jakby było to wczoraj, jak wpadłeś pól nagi do klasy w podstawówce i udawałeś gladiatora
- To było upokarzające. Zapomnijmy o tym.
- Nigdy!- zaśmiał się- Ja ciebie też- powiedziałam szeptem- kocham.- po raz pierwszy użyłam tego słowa i było to prawdą, przytuliłam się do niego, czułam jak oddycha równomiernie. Byłam szczęśliwa, i wiedziałam że Molly to wykorzysta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz