wtorek, 29 października 2013

Rozdział 9: Molly

- Przepraszam - Noah uniósł gwałtownie głowę i wbił we mnie spokojne spojrzenie zielonych oczu.
-Moll przestań - Powiedział cicho. Siedział w bezpiecznej o

dległości na schodach prowadzących do wejścia do szkoły.
-Mogłam cie wysłuchać, a tak wyszłam na idiotkę. I jeszcze to co zrobiła Marica. Jeżeli nie wyjaśni tego nie daruję jej - Słowa wypłynęły z moich ust na jednym wdechu.
-Wiesz co mnie najbardziej dręczy w tym wszystkim? - Zerknęłam na niego pytająco - To, jak mogłem cie z nią pomylić - Odwrócił wzrok w stronę grupki dziewczyn stojących nieopodal. Wszystkie trzy obserwowały nas z zainteresowaniem. Szkolne plotkary.
-Wrobiła cie. Nie miałeś żadnych szans - Pokręcił głową.
-Jesteście inne, rozumiesz? Wiek, która to ty, a która to Marica- Jej imię wymówił, jakby przez jego usta przechodził jad.
-Noah proszę... - Wstał gwałtownie.
-Jestem kretynem. Przecież to jasne, że to co między nami było jest skończone - Zacisnął szczękę i spojrzał mi w oczy - Prawda - Również wstałam.
-A co jeśli nie? Co jeśli Marica nie przespałaby się z tobą ja bym to zrobiła? - Nie potrafił zamaskować zdziwienia, malującego się na twarzy.
-Ale jesteśmy przyjaciółmi. Ustaliliśmy, że nic z tego nie będzie...
-To się zmieniło... Chyba w końcu zaczęłam rozumieć, że czuje coś więcej - Nic nie odpowiedział Wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem, aż w końcu mnie pocałował.

Gdy tylko przekroczyłam próg drzwi, moich uszu dotarła kłótnia. W tej chwili miałam ochotę pójść i udusić Marice za jej kłamstwa. Jeżeli uważała, że może mi grozić to gorzko się pomyliła. Weszłam do salonu i zmierzyłam wszystkich wzrokiem. Blada matka siedziała na kanapie, wachlując się gazetą. Ojciec w swoim ukochanym fotelu, cały czerwony wpatrywał się z gniewem w Maricę, która skulona stała naprzeciw rodziców.
-Co mnie ominęło? - Spytałam oschle.
-To ty ujawniłaś stronę z pamiętnika siostry? - Spytała się łagodnie mama.
-Tak, ale to co powiedziała na temat Noaha jest kłamstwem.
-Wiemy - Dodał ostrzej tata.
-Jak to?
-Dyrektor nie mógł tego tak zostawić, wezwał policje, a policja zawiozła Marice do szpitala na badania - Uśmiechnęłam się złowrogo pod nosem.
-Poniesie za to jakieś konsekwencje?
-Nie wiadomo czy wystąpi w końcoworocznym przedstawieniu w swojej szkole baletowej - Spojrzałam na siostrę, która cała się gotowała.
-A policja nie zamierza jej jakoś ukarać?
-Musieliśmy zapłacić grzywnę.
-A widzisz - Zwróciłam się do Marici. - W końcu zapłacisz surową cenę za to co nawyrabiałaś - Spojrzała na mnie z zimnym uśmiechem.
-Jest jeszcze coś o czym powinniśmy wiedzieć? - Zapytała mama, słabym głosem. Obie pokręciłyśmy przecząco głową. Westchnęła z ulgą i odłożyła gazetę na bok. Marica podeszła do mnie i szepnęła mi do ucha.
-Pamiętaj to jeszcze nie koniec.
-Nie to nie koniec. To ty przegrasz tą wojnę. Jesteś za bardzo pewna siebie siostrzyczko. To cie zgubi - Powiedziałam i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Żałowałam tego, że nie możemy być, jak zwykłe siostry. Brakowało mi tego co było w dzieciństwie, ale wiedziałam, że to nigdy nie wróci. Nie pozwolę jej, by mnie zniszczyła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz